„Mnie takiej jak teraz dotąd nie było przecież. Owszem, miałam podobne rysy, jasne włosy, oczy tego samego koloru: niebieskiego, ręce, nogi. Niby taka sama, a jednak zupełnie inna. Moje ciało jest inne. Ma inną konsystencję, inny zapach, inny smak. Zbudowane jest teraz z bólu i poświęcenia, strukturą przypomina ofiarę, żyje dla kogoś innego. Ma w sobie jakąś przedziwną energię niespożytą, nieskończoną. Ma w sobie instynkt zabójcy. Zabiję każdego, kto zbliży się do mojego młodego. Oto ja. Mama. Teraz się urodziłam”.
Pewna jestem, że każda z nas moment po porodzie, kiedy już pozna swoje dziecko, odbierze inaczej. Do każdej z nas przypłynie wiele różnych myśli i emocji. Niezaprzeczalny fakt jest taki, że każda właśnie narodziła się jako matka. Cokolwiek to w danym momencie znaczy, jest to wielka rzecz.
Ja od początku – jeszcze w ciąży – miałam swoją wizję macierzyństwa. Wiedziałam, że bycie mamą będzie mnie dopełniać, będzie nowym puzzlem mojej tożsamości. Nie chciałam oddzielać grubą kreską siebie, swoich planów, potrzeb, swojej kobiecości od tego, co teraz. Od bycia mamą. Od 24-godzinnej opieki, dyspozycyjności, czuwania nawet przez sen. Chciałam to wszystko połączyć – oczywiście nie od razu, ale też nie za kilka lat. Od początku, stopniowo.
Uwierz w to też Ty
Jedna z najważniejszych rzeczy, jakie usłyszałam w ciąży były słowa mojej przyjaciółki – Nie słuchaj tych, którzy Ci będą mówić, że to już koniec. Zostałaś mamą to siedzisz w domu, nieuczesana, w dresie. Zapomnij o wyjściach, zakupach dla siebie, kosmetyczce. Nie będziesz mieć na nic czasu ani siły.
Nie wyobrażałam sobie, żeby zapomnieć o tym wszystkim, dlatego zapomniałam, że w ogóle jest taka opcja pt. „to koniec”.
Piszę to, żeby Wam powiedzieć – zaopiekujcie się sobą – dajcie sobie to, czego potrzebujecie, czego pragniecie. Nie bierzecie wszystkiego na swoje barki. Przyjmujcie wsparcie. Nie miejcie do siebie pretensji, nie zadręczajcie się. I przede wszystkim dajcie sobie czas. Nie ma świętszego przykazania niż to, że szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko. To, czym żyjesz, jakie emocje pielęgnujesz, jak się czujesz, jak przeżywasz każdy dzień – odbija się w Twoim dziecku jak ekran smartfona w okularach, kiedy robisz sobie selfie.
Matka Polka, Madka – nie musisz nią być
W jednym z filmików Agnieszki Maciąg na YouTube poznałam prawdziwe znaczenia słowa ABRAKADABRA. To nie jest żadne czary-mary, to oznacza: słowa tworzą światy – w słowach jest moc, która wpływa na naszą rzeczywistość. A w jaką rzeczywistość wkładamy siebie, nazywając się Matką Polką albo madką? Pierwsze określenie jest cierpkie jak aronia, drugie pogardliwe jak obelga. Ewa Kaleta napisała bardzo ważny dla mnie artykuł dla Wysokich Obcasów zatytułowany „Madka była kiedyś matką. Dlaczego dziś nikt już matek nie chwali i nie broni?”. No właśnie, dlaczego? Ja siebie nie chcę wpisać w stereotyp Matki Polki i madki, nie mogę tego zrobić ani sobie, ani mojej córce. Tyle się mówi teraz o sile kobiet, która przecież zmienia reguły gry, redefiniuje rzeczywistość, zmienia świat. Wśród tych kobiet jest wiele matek. Czas przetrzeć okulary, przewietrzyć głowę i dostrzec nie tylko siłę, ale też wielkość mam, na których spoczywa ogromna odpowiedzialność, które mają dar rodzenia dzieci, przedłużania życia pokoleń. Marzę, żebyśmy utożsamiły się z radośnie i krągło brzmiącą La Mammą. I cieszę się ogromnie, gdy rozmawiam z jakąś mamą o „La Mammie”, a ona mówi – ja też jestem La Mammą!
Przemiana kobiety w matkę
Ta przemiana zachodzi na zewnątrz (dla otoczenia po porodzie stajemy się matkami) i wewnątrz (transformacja zachodzi także w nas samych). Dla mnie osobiście to była transformacja życiowej wagi. Transformacja, którą starałam się przejść możliwie na własnych warunkach. Nie zawsze było i jest łatwo, ale kiedy słyszę słodziutki głosik, który woła: MA-MA – przepełnia mnie niesamowita miłość, radość i wdzięczność za to, że jestem mamą, która jednocześnie pozostała sobą – kobietą, która ma swoje potrzeby, cele, marzenia i się realizuje.
A Ty?
Jesteś w ciąży? A może niedawno zostałaś mamą? Jeśli szukasz teraz tego, co doda Ci sił, spowoduje, że się uśmiechniesz, wzruszysz i spojrzysz inaczej na wiele kwestii związanych z macierzyństwem, to sięgnij po moją książkę. Pisałam ją będąc w ciąży, a skończyłam kiedy moja córeczka miała 15 miesięcy. „La Mamma” to czuły, mądry i wzruszający pamiętnik młodej mamy, który przeczytasz jednym tchem! A potem drugi raz ze swoim partnerem 🙂 Dowiedz się więcej – klinik tutaj.